Użyta w publikacji "Wprost" nomenklatura, zbieżność praktycznie wszystkich faktów, a nawet sposób wysławiania się informatorki, nie pozostawiają w tej sytuacji wątpliwości.Łukasz pisze:To są wszystko bardzo wątłe i mizerne poszlaki. Na podstawie trzech ogólnikowych, anonimowych zdań we "Wprost" wszyscy stworzyli sobie wielką aferą, do której dopasowali rzekome fakty. Naprawdę to nie wygląda zbyt poważnie.
I każdy z tych szefów robi wywiady z najważniejszymi osobami w państwie, z każdym współpracowała znana prezenterka, która jakiś czas temu zmieniła redakcję? Jasne, możemy założyć, że nie jest tak znana, ale czy miałaby w takiej sytuacji tak dobry dostęp do ucha kierownictwa?Łukasz pisze: Jak słusznie dziś rano zauważyła Renata Kim w radiu TOK FM oskarżenia "Wprost" jednocześnie oczerniają kilkunastu "szefów zespołów" w polskich stacjach telewizyjnych. Równie dobrze może chodzić o szefa jakiegoś programu publicystycznego, który kieruje kilkunastoosobowym zespołem, o szefa dziennika telewizyjnego, jak i o szefa pasma w jednym z czterech kanałów informacyjnych.
Kłopot w tym, że nie wiemy co faktem, a co pomówieniem.Łukasz pisze:Gdyby oddzielić fakty od pomówień, to z tej afery nic nie zostaje.