Hanna Lis w wywiadzie udzielonym Agnieszce Kublik dla Gazety:
Agnieszka Kublik: Została pani zwolniona za "istotne naruszenie zasad etyki TVP przez samowolną zmianę treści zapowiedzi" do materiału o najlepszych i najgorszych polskich europosłach. Jest pani winna?
Hanna Lis: Nie. Do tej pory tylko po cichu kpiono, że powiedzenie prawdy w TVP to "naruszenie zasad etyki". Teraz p.o. prezesa TVP Piotr Farfał sam podpisał się pod tym oświadczeniem. Gratuluję. Ja istotnie w poniedziałek nie przeczytałam dopisanej anonimową ręką informacji, że prof. Lena Kolarska-Bobińska jest szefową Instytutu Spraw Publicznych, który to badanie przeprowadził. Ale to była informacja nieprawdziwa, ponieważ na początku kwietnia profesor zawiesiła swoje prezesowanie ISP.
Kublik: Ale była prezesem, gdy instytut przeprowadzał badanie o europosłach.
- W zdaniu dopisanym do tak zwanej startówki, którą miałam przeczytać, mowy o tym nie było. Była tylko insynuacja, że ponieważ na czele ISP stoi prof. Kolarska kandydująca do Parlamentu Europejskiego z listy PO, to posłowie tej partii najlepiej wypadli w badaniu. Taka insynuacja to dopiero złamanie zasad etyki dziennikarskiej. Bo nie było przecież w materiale informacji o tym, że prezesem nie jest, i nie było jej komentarza wobec sugestii nierzetelności badań ISP. To wszystko powinno znaleźć się w tamtym materiale, co zresztą napisałam w notatce służbowej dla Jana Pińskiego już następnego dnia.
Kublik: Podczas kolegium tego dnia nie było mowy o tym, by w materiale poruszyć ten problem?
- Nie. Zresztą od czasu, kiedy szefem "Wiadomości" jest Jan Piński, nie ma zwyczaju szczegółowego omawiania na kolegiach tematów. Trwają one po kilka minut. Jest polecenie - nie ma dyskusji. Wcześniej rozmawialiśmy o każdym materiale rano i po programie, teraz są komendy.
Kublik: Jako prowadząca "Wiadomości" nie ma pani wpływu na kształt materiału?
- Mam, ale akurat ten materiał, przygotowany przez naszą korespondentkę w Brukseli Joannę Wajdę, był zamówiony kilka dni wcześniej i został szczegółowo omówiony przez mojego współwydawcę, do którego mam stuprocentowe zaufanie. Piński na pomysł, by mówić o kandydowaniu prof. Kolarskiej w kontekście tego raportu, wpadł najwyraźniej około 19, tuż przed początkiem "Wiadomości". To za późno, żeby cokolwiek zrobić. Ale Piński nie chciał rzetelnej informacji o badaniu, chciał je zdyskredytować, ponieważ źle wypadli w nim europosłowie LPR. Ja zresztą zaprotestowałam nie tylko z powodu tego jednego zdania, ale dlatego, że to była bezprecedensowa próba zmiany startówki bez wiedzy prowadzącego. Tak się nie dzieje ani w "Wydarzeniach" Polsatu, ani "Faktach" TVN. Każda zmiana musi być uzgodniona z prowadzącym, bo to on swoją twarzą odpowiada za każde słowo.
Kublik: Piński twierdzi, że po raz drugi zmieniła pani startówkę.
- Nie, choć rzeczywiście problem ze startówką był już wcześniej. Chodziło wtedy o materiał dotyczący IPN i książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie. Przypadkiem zauważyłam, że do zapowiedzi dopisano zdanie, że każdy pretekst jest dobry, by uderzyć w IPN. Czyli "Wiadomości" miały poinformować widza, że nie chodzi o skandaliczną książkę o Wałęsie, ale o nieuzasadniony atak na IPN. Piński wczoraj pośrednio to przyznał, bo powiedział, że wiele osób zwracało mu uwagę, że "Wiadomości" niewłaściwie informowały o sprawie Zyzaka, i że on się z tym zgadza. Chcę podkreślić, że zapowiedzi zawsze pisałam sama, więc jeśli ktoś mógł w nie ingerować, to Piński, a nie ja, bo zapowiedzi były moje własne.
Kublik: Piński ingerował w ten materiał?
- Bardzo się nim interesował. Jego autora wzywał do siebie kilka razy i instruował, co i jak ma robić. Teza miała być taka, że Zyzak pracuje w IPN w Krakowie przy kserokopiarce, więc nie ma związku między Instytutem a jego książką, a chodzi tylko o to, że złe siły sprzysięgły się przeciwko biednemu Instytutowi i prezesowi Januszowi Kurtyce. Piński nawet chciał, żebym dopisała do startówki, że Zyzak pracuje przy kserokopiarce. Odpowiedziałam, że IPN ma rzecznika i nie ma powodu, żeby "Wiadomości" go wyręczały.
Kublik: Czym jeszcze Piński się szczególnie interesuje? Wyborami do Parlamentu Europejskiego?
- Po moim zawieszeniu w "Wiadomościach" ukazał się materiał, w którym poinformowano, że LPR startuje w eurowyborach wspólnie z Libertasem. Żadna inna stacja tej wiekopomnej wiadomości nie dostrzegła. Ciekawe dlaczego. To nie był pierwszy taki przypadek.
Kublik: Piński robi to z przekonania czy na polecenie Farfała?
- On jest komisarzem politycznym. Przyszedł do "Wiadomości" wykonać konkretną robotę. Nie ma pojęcia o telewizji, zresztą nie o telewizję i dobry program tu idzie, ale o dobro mikropartyki.
Kublik: Dla kogo pracuje Piński?
- Dla swoich mocodawców. Pooglądajmy "Wiadomości" przez następne dni, a pewnie mocodawca będzie widoczny coraz wyraźniej.
Kublik: Chodzi pani o byłego prezesa LPR Romana Giertycha?
-To wydaje się jasne. A dlaczego telewizja nadaje w poniedziałek w ramach programu "Temat dnia" rozmowę z Ganleyem, choć nie jest to żaden temat dnia? Na tej samej zasadzie w "Wiadomościach" pojawia się niedoszła posłanka LPR Natalia Markiewicz. Słyszałam, że ma robić materiał do "Wiadomości". Od tygodni przecież Farfał do TVP przyjmuje ludzi z LPR i Młodzieży Wszechpolskiej, to już jest inwazja. Oni nie mają żadnego dziennikarskiego doświadczenia. Więc sprawa jest jasna: Farfał przeprowadza desant ideologiczny na TVP w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ale to jest naiwne przekonanie, że kilka materiałów w porze najwyższej oglądalności może coś zmienić w notowaniach Libertasu czy LPR. Choć najwyraźniej w akcie desperacji postanowili jednak spróbować.
Kublik: Jeden z reporterów "Wiadomości" mówi, że ci nowo zatrudnieni w "Wiadomościach", "jak trzeba będzie zrobić materiał o Libertasie, a my odmówimy, to oni przejmą nasze role". Tak będzie?
- Gdy Piński przyszedł do "Wiadomości", mówił nam, że mamy za dużo ludzi, że TVP nie ma pieniędzy i że trzeba ciąć, ciąć i ciąć koszta. Kilku reporterów straciło nawet etaty. A tu nagle okazuje się, że w "Wiadomościach" pracuje kilkunastu nowych, młodych ludzi bez żadnego doświadczenia dziennikarskiego, więc jest się czego obawiać. Tuż po moim zwolnieniu reporterzy dowiedzieli się, że zamiast stałych ryczałtów teraz wyceniany będzie każdy materiał. Przesłanie jest jasne - podskoczysz, to oberwiesz, po głowie i po portfelu.
Kublik: Po raz pierwszy została pani zawieszona w grudniu zeszłego roku przez poprzedniego prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego. Czy za Farfała jest gorzej?
- To paradoks, Andrzej Urbański się szamotał, próbował robić i PiS-owską telewizję, i dobrą telewizję, co na dłuższą metę nie mogło się udać. Po zawieszeniu Urbańskiego i dwóch wiceprezesów nastała chwila odwilży, ale po kilku tygodniach skończyło się. Oczywiście estetycznie między Andrzejem Urbańskim a panem Farfałem różnica jest ogromna, bo Urbański nie wydawał nigdy nazistowskich pisemek i nie pisał antysemickich tekstów, co jest obrzydliwe. Metody są jednak te same. Wtedy to Patrycja Kotecka pilnowała interesów PiS w "Wiadomościach". Dziś Patrycją Kotecką jest Jan Piński, tylko zdecydowanie mniej atrakcyjny. Kotecka też ściągnęła do "Wiadomości" młodych, niedoświadczonych ludzi, by nimi manipulować. Więc problem jest ten sam - "Wiadomości" służą kolejnym ekipom z Woronicza do załatwienia swoich partyjnych interesów. I powinien to być wielki wyrzut sumienia Platformy Obywatelskiej. Media publiczne są nadal upartyjnione, choć już półtora roku rządzi Platforma, która obiecała, że je odpolityczni. Potrzebna jest nowa, dobra ustawa medialna, która odetnie polityków raz na zawsze od mediów publicznych. Na świecie to jest możliwe. Dlaczego w Polsce po 20 latach wolności to miałoby być niemożliwe?
Kublik: Co teraz będzie z "Wiadomościami"?
- Moim koleżankom i kolegom będzie bardzo trudno, ale jednocześnie oni pokazują, że nie będą pacynkami w rękach Giertycha, Farfała i Pińskiego. Ich list w mojej sprawie świadczy o tym, że cenią siebie, swoją pracę i swoich widzów. Ten list mnie wzruszył, bardzo, bardzo wzruszył. I jest dla mnie pięknym świadectwem, że mimo finału warto był próbować. Jest też dowodem, że wciąż są w TVP ludzie, którzy w prawdziwie niezależną telewizję wierzą i dla takiej telewizji chcą pracować. Nadszedł czas, by w 20. rocznicę 4 czerwca pomóc im i pomóc widzom.
źródło:
Gazeta Wyborcza
Te podkreślenia boldem to ode mnie, odpowiedzi na najistotniejsze zarzuty jakie się stawia tutaj na forum Hance i uwypukliłam też dodatkowo inne ciekawsze sformułowania. Z resztą cały wywiad jest interesujący.
Do Kraśko nic nie mam, z tego co czytałam to gdy zapytano go o przeprowadzenie wywiadu z Danleyem, to nie bylo go wówczas w Wa-wie i nie znał kulis - powodu odmowy Hanki, i z tego co mówił to przyznał, że zbyt pochopnie się zgodził przez telefon na przeprowadzenie tego wywiadu. Przyznał też, że gdyby wówczas wiedział, że Hanna się zbuntowała przeciw narzucaniu gości przez Farfała, to postąpiłby dokładnie jak ona. Stąd też jego późniejsza interwencja, by nie emitować wywiadu.
P.S. Chłopaki, po co sobie robicie wycieczki personalne?! :rozglada: Każdy ma swoją rację, to jego święte prawo, ale uważajcie by nie przekroczyć tej cienkiej granicy, gdzie zaczniecie sobie skakać do gardeł jak ci w TVP.