Z tym, że Open'er czy Woodstock stają się tym, czym kiedyś było Opole i Sopot. Imprezą, na które czeka się cały rok. Różnica taka, że odchodzi się od telewizji.Trzeciak pisze:Tylko niedorzeczne jest porównywanie Open'eru i Woodstocku do Opola i Sopotu.
...na poziomie, który na ogół już stacje telewizyjne nie zadowala.Popyt na muzykę popularną - niekoninecznie "niskich" lotów zawsze się znajdzie.
Powtórzę to, co napisałem w poprzednim wpisie - tego typu imprezy nie są do nabijania słupków oglądalności.
? Każda pozycja programowa emitowana w każdym polskim kanale służy do nabijania słupków oglądalności. Oglądalność przekuwa się na wpływy reklamowe. Jeżeli wpływy reklamowe są za niskie i dana pozycja jest nierentowna bądź niewystarczająco rentowna, to wylatuje. Proste. Nie mydlmy sobie oczu twierdzeniami, że festiwale to taka wspaniała forma sztuki, gdzie hajs nie musi się zgadzać.
Talent-show mają po 3 miesiące by na siebie zarobić, a często to okazuje się niewystarczające. W ten sposób kilkakrotnie wyłożył się Polsat, a pierwsze edycja "The Voice of Poland" wyszła na plus tylko dzięki powtórkom. Festiwale to naprawdę wielka operacja logistyczna, wymagająca sporych nakładów finansowych, które nie ma pewności, że się zwrócą. Tej pewności będzie coraz mniej, bo i widzów ubywa z roku na rok.To nie są widowiska talent-show. Fakt, że impreza emitowana jest nawet do 1:00, czy 2:00 w nocy też wpływa na to, że średnia widownia jest zaniżana, a jak wiemy - programy talent-show do tych godzin nie są emitowane.